Archiwum | Luty, 2013

Gapminder czyli analityka społeczna w najlepszym gatunku

28 Lu

Rozpoczął się nowy semestr a jednocześnie mój główny przedmiot wykładowy: teorie zróżnicowania społecznego. Przy tej okazji nie mogę nie wspomnieć o absolutnie genialnym narzędziu do analizy globalnych zróżnicowań społeczno-ekonomicznych. Gapminder to internetowa, a także desktopowa aplikacja do dynamicznej, interaktywnej wizualizacji danych statystycznych. Jeśli to nie brzmi wystarczająco ekscytująco, to polecam poświęcić chwilę na ten filmik:

Gapminder zbiera dane różnych agend ONZ i innych organizacji dzięki czemu możemy nie tylko w 4 minuty przeanalizować 200 lat historii społeczno-ekonomicznej świata, ale także sprawdzić, czy spożycie alkoholu koreluje z nierównościami ekonomicznymi:

alkohol a nierówności

Albo gdzie szykuje się awantura:

parabellum

Jedyny minus to nieco powolna aktualizacja danych.

Slajdologia – multimedialna „rewolucja” w wykładaniu

6 Lu

Planowałem polemikę z  wpisem Emanuela Kulczyckiego ale okazało się, że mamy podobne spojrzenie na temat udostępniania slajdów. W zażartej dyskusji wokół tego problemu pojawiły się odwołania do osobistych doświadczeń, a nawet etyki. Zabrakło mi  kluczowej kwestii – prezentacji jako medium komunikacji.

Najpierw historyjka. Dawno, dawno temu ja również udostępniałem slajdy. Wrzucałem je na slideshare i przesyłałem studentom linki. Czasem nawet konwertowałem prezentacje do pdf i wysyłałem bezpośrednio (używam dość rzadkiego programu do robienia prezentacji). I wszyscy żyliby długo i szczęśliwie, gdyby nie to, że w krótkim odstępie czasu kilkukrotnie zetknąłem się z uwagami studentów w rodzaju „tu jest za dużo obrazków, jak mamy to drukować?” czy „nie ma tekstu, jak mamy się z tego uczyć?”. Wtedy dotarło do mnie, że panuje zasadnicze nieporozumienie co do tego, czym właściwie są slajdy i jaka jest ich funkcja w procesie nauczania/uczenia się.

Okazuje się, że cała multimedialna rewolucja w prowadzeniu zajęć, sprowadza się w oczach jej uczestników do czegoś takiego:

technologiczna rewolucja w wykładaniu

Multimedialna rewolucja w nauczaniu

Drzewiej nie było książek, więc najstarszy starowina czytał tę jedyną, którą akurat miał uniwersytet, a reszta to spisywała. Dziś nadal nie ma… Oh wait. Dziś są książki, biblioteki, chomiki, komputery, rzutniki i cała reszta ale jednokierunkowa komunikacja oparta na tekście pozostała. Zamiast czytać książki, czyta się i (jednocześnie pokazuje) slajdy.  Jeśli wierzyć teorii podwójnego kodowania, nie ma to żadnego sensu. Kanał odbioru informacji werbalnej natychmiast się blokuje. Odbiorcy albo przestają słuchać, albo czytać to co jest na slajdzie. Zaawansowane teorie nie są zresztą potrzebne. Wystarczy policzyć z jaką prędkością ludzie mówią, a z jaką czytają. Albo jeszcze lepiej, poprowadzić pięciogodzinny wykład używając tekstowych slajdów.

Slajdy są medium wizualnym. Na poparcie tej tezy można przedstawić bardzo długą bibliografię. Począwszy od prac kognitywistów, jak np. „Clear and to the point” Stephena Kosslyna, poprzez teksty o grafice informacyjnej, jak prace Edwarda Tufte, skończywszy na bardziej popularnych pozycjach skierowanych do biznesu. Z przyczyn kulturowych, instytucjonalnych i narzucającej się „tekstowej epistemologii” powerpointa ciągle jednak używa się go jako swoistego telepromptera. Ten sposób bywa wygodny zarówno dla nadawcy  jak i dla odbiorcy. Prezentację tekstową robi się błyskawicznie. Studenci zaś  gotowi są przecierpieć przeładowanie poznawcze jeśli tylko dostaną to do czego przyzwyczaiła ich szkoła:

W programie do prezentacji nie sposób bowiem stworzyć sensownie czegoś bardziej rozbudowanego tekstowo niż „skrócona lista fragmentów, streszczeń lektur”. Nikt nas nie prosi o przesłanie artykułu w powerpoincie. Do tworzenia tekstu służy edytor tekstu, a tekstową wersją wykład nie jest „deck” slajdów tylko skrypt.

I tu dochodzimy do kwestii „czy udostępniać slajdy?”. Mój opór nieco zmalał kiedy przeczytałem opinie studentów w linkowanej dyskusji. Może jednak się złamię i wrócę do dawnej tradycji. Jeśli nawet to dodam coś w rodzaju ostrzeżenia ministra zdrowia na papierosach: „Używając slajdów niezgodnie z przeznaczeniem, możesz polec na egzaminie!”

Na marginesie myślę, że sprawa slajdów dotyka bardziej fundamentalnej kwestii – roli wykładów. Wykład był efektywną formą komunikacji w świecie niedoboru informacji. Przetrwał mimo utraty pierwotnej funkcji trochę jak klawiatura qwerty. Makdonaldyzacja nauki sprawia, że wykład dla stuosobowej grupy będzie zawsze postrzegany jako bardziej „racjonalny” niż ćwiczenia dla pięciu dwudziestoosobowych grup. W świecie nadmiaru informacji wykładowe komunikowanie musi jednak dotyczyć czegoś innego niż w średniowieczu.